Od kilku lat panuje moda na bycie fit. I to akurat jest dobrą modą. Złą natomiast modą stało się, że trenerów personalnych i motywatorów pojawiło się w tym czasie więcej, niż jest to potrzebne. Sama jestem trenerem personalnym, startuję w ultra maratonach i triathlonach, rozpisuję diety i motywuję do działania. Jestem po dietetyce, a w kadrach sportowych wszelkiej maści startuję od ósmego roku życia. Wiem, jak można człowiekowi pomóc, ale wiem też, jak można mu zaszkodzić.
Marta Hennig wychodzi na przeciw potrzebom i wymaganiom pewnej grupy ludzi, chcących być sprawnymi fizycznie, zadowolonymi ze szczupłej sylwetki i dobrego samopoczucia. I to jest ok, pod warunkiem, że wie co robi. Z jednej strony widać, że Marta się na tym trochę zna, z drugiej zaś - albo jest to skierowane do bardzo wąskiej grupy odbiorców, albo nastawione jest na zarabianie pieniędzy. W tym zarabianiu nie ma nic złego, wręcz przeciwnie, ale znów - pod warunkiem, że się wie, co się robi. Jako książka motywacyjna, ta publikacja jest całkiem dobra i fajna, ale musimy sobie coś wyjaśnić, raz na zawsze - W 8 TYGODNI NIE BĘDZIESZ FIT! Chyba, że już jesteś, a tylko chcesz podkręcić się jeszcze bardziej, ale wtedy ta książka nie jest dla ciebie. Druga sprawa - uczono nas w szkole, aby nie broń boże nie robić jednego planu treningowego i jednej diety dla wszystkich. To nie czapka z metką one size fits all, do każdego człowieka trzeba podejść indywidualnie. To jest podstawa każdego nauczania w tej dziedzinie. Fundamentem doprowadzania człowieka do lepszej kondycji fizycznej jest również kompleksowe badanie medyczne oraz badanie składu ciała. Jeśli zatem nie posiadasz badań medycznych, nie znasz składu swojego ciała, a masz nadwagę i nie jesteś fit, to zanim sięgniesz po książkę Marty Hennig, pomyśl poważnie o powyższym. W przeciwnym razie - prędzej czy później - czeka cię niemiła niespodzianka.
Z dietą też nie jest tak kolorowo, każdy człowiek jest inny, jeden toleruje laktozę, inny nie. Jeden potrzebuje mięsa, drugiemu wystarczą produkty roślinne. Jeden wcina pół godziny przed treningiem i potrzebuje 2500 kalorii rozpisanych na 4 posiłki w ciągu dnia, inny może zjeść najwyżej batonika, trzy-cztery godziny przed wysiłkiem, a ilość kalorii ogranicza do 1800 i to rozpisanych na 6 posiłków dziennie.
To samo z ćwiczeniami - segregując je tylko i wyłącznie do dwóch kategorii: początkujący i zaawansowany. W ten sposób możemy wyrządzić człowiekowi krzywdę. Dlaczego? A no dlatego, że nie wiemy jak reaguje na wysiłek, jak intensywny ten wysiłek powinien być (tempo, obciążenie) oraz jak długo powinien trwać. Osobiście znam człowieka, który w słońcu nie potrafi ćwiczyć, zaś jego żona nie wytrzyma pięciu minut na mrozie. A więc liczy się również miejsce i aura (względem całego wysiłku). Jest jeszcze jeden aspekt rozpisywania treningów: czy nasz podopieczny wykonuje pracę siedzącą, czy może jest budowlańcem i skacze po rusztowaniach, dźwiga taczki z cementem, które nadwyrężają jego kręgosłup, lub w inny sposób spala więcej kalorii, niż przytoczona wcześniej osoba w pracy siedzącej.
Tych wszystkich elementów zabrakło w książce Marty Hennig. Wylicza ona natomiast, co da ci te 8 tygodni z jej książką, ćwiczeniami i dietą przez nią proponowanymi:
+ Poprawę sylwetki - jędrności i kształtów
Tak, pod warunkiem, że zrobisz to tak, jak należy, nie zniechęcisz się, bo będzie za ciężko lub za lekko i będziesz miała na to czas. Tu od razu zrobię dygresję do formy wydawniczej: wyobraźcie sobie, że idziecie na pobliskie boisko ćwiczyć według Marty Hennig. Musicie zabrać ze sobą książkę, w której zawarte są adresy internetowe, pod którymi kryją się filmy instruktarzowe każdego ćwiczenia. Zatem musicie też zabrać ze sobą telefon lub tablet, czego ja nie pochwalam i zabraniam moim podopiecznym przynoszenia na trening wszelkiej elektroniki. No i pamiętajcie również, że do odtworzenia filmu potrzebny Wam będzie Internet. U mnie na wsi nie ma Internetu na boisku, więc byłby klops. Kolejną rzeczą jest intensywność ćwiczeń. Jeśli mają być efektywne, muszą być przeprowadzone w odpowiednim tempie z odpowiednimi przerwami pomiędzy każdym ćwiczeniem. Przerwy nie mogą być za długie, a odpalanie kolejnego filmu z YouTub na stronie autorki spowoduje, że wasze ćwiczenia będą do bani. Ach, pamiętajcie też o efekcie jojo - 8 tygodni może Wam pomóc, ale na 8 tygodniach nie może się skończyć.
+ Redukcję tkanki tłuszczowej (jeśli będziesz też jadła zdrowo)
Oczywiście, pod warunkiem, że najpierw się zbadasz, a diety nie będziesz czerpać z książki, tylko rozpisze Ci ją ktoś, kto ma o tym pojęcie, kto potrafi ją odpowiednio zbilansować stricte pod Ciebie i będzie ją kontrolował, zmieniał co jakiś czas, poprawiał i eliminował złe nawyki (podjadanie, niedojadanie, zła kombinacja węglowodanów z białkami, etc)
+ Wyrobienie zdrowych nawyków
Jak najbardziej, pod warunkiem, że te rzekome nawyki nie będą złymi nawykami. Każdego początkującego sportowca oducza się złych nawyków. Każdego. Złym nawykiem może być źle wykonywane ćwiczenie, a Marta Hennig większość swoich ćwiczeń wykonuje nieprawidłowo i na filmach video ewidentnie widać, że ma problemy ze stabilizacją, nad którą powinna popracować, jeśli nie chce mieć w przyszłości problemów ze ścięgnami i przyczepami.
+ Poszerzenie wiedzy dotyczącej diety i treningów
Nie w tym przypadku. Jak wyżej - każdy człowiek jest inny, więc zarówno dieta, jak i treningi powinny być dostosowane indywidualnie.
+ Wzrost pewności siebie
Say whaaat? Do wzrostu pewności siebie potrzebować będziecie raczej psychologa i trenera rozwoju ludzkiej osobowości. Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą...
+ Znaczną poprawę kondycji i ogólnej formy fizycznej
Zgadza się, przynajmniej na chwilę - jeśli zaczniecie ćwiczyć bezmyślnie, lub na dłużej - jeśli zrobicie to z głową.
+ Lepsze samopoczucie
Mi wystarczy do tego czekolada. A tak na poważnie, regularne treningi działają pozytywnie na ciało i na psychikę. Każdy wysiłek trwający co najmniej 30 minut powoduje wzrost produkcji endorfin – hormonów odpowiadających za dobre samopoczucie, zadowolenie i pozytywne nastawienie do świata. Pamiętać jednak należy, że jeśli wystarczy Wam 8 tygodni, a potem zarzucicie treningi, efekt jojo pojawi się również w psychice.
Dobrym pomysłem w tej książce jest planer. Począwszy od zdjęcia przed rozpoczęciem "przygody" ze zdrowym trybem życia i po kilku miesiącach (nie tygodniach), po rozpisywanie co i kiedy jemy, ile pijemy wody, oraz zapisywanie szczegółowych rozmiarów ciała. Takie praktyki są jak najbardziej wskazane i przydatne. To bardzo dobry motywator dla każdego sportowca. Bez względu na to, czy jest się zawodowcem, amatorem, czy ćwiczącym okazjonalnie.
To nie jest walka z samym sobą. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Czasami proces odchudzania czy wprowadzania aktywności fizycznej określa się jako "walkę" czy "bitwę". Nie myśl tak - podchodzenie do sprawy w ten sposób sprawia, że od razu szykujesz się na coś nieprzyjemnego, trudnego, coś, co wymaga od ciebie bardzo dużo wysiłku. A nie tak to powinno wyglądać...
Zgadzam się z tym, bo przejście z trybu siedzącego w tryb ciągłego ruchu ma być przyjemnością, która przerodzi się w pasję. Tylko w ten sposób przyjdą efekty.
Jest w tej książce dużo porad, które są słuszne, ale też wiele takich nieprzemyślanych, uogólnionych, jak choćby ilość potrzebnych kalorii, ilość potrzebnej dla organizmu wody, etc. Powtórzę to jak mantrę raz jeszcze - każdy człowiek jest inny. I żeby dobrze rozplanować co jeść, w jakich ilościach, kiedy i co z czym łączyć, należy się zbadać i skonsultować z wyuczonym, doświadczonym dietetykiem. To samo z ćwiczeniami. Ani Internet, ani książka czy film na YouTube nie pomogą Ci. Mogą zadziałać krótkotrwale, ale chyba nie to jest naszym celem.
Podsumowując: Książka jest dobra dla bardzo wąskiego grona ludzi. Szczupłych, zdrowych, młodych, z dużą ilością wolnego czasu. Dziewczyna ma pasję, trochę wiedzy i przeszłość sportową (równą mojej - bez znaczących sukcesów na arenie sportowego świata). Akademia Wychowania Fizycznego jest dobra bazą do bycia trenerem personalnym, lepszym, niż kilka lat bezsensownych biegów ulicznych i crossfitów na siłowni (takich trenerów jest w Polsce najwięcej). Ale brakuje jej odpowiedniego przygotowania naukowego i medycznego, co da się zauważyć na podstawie tej własnie książki. Autorka znalazła swoje miejsce i sposób na zarabianie pieniędzy i chwała jej za to, że robi to, co lubi, że daje ludziom najdzieję i pomaga im w chudnięciu, lepszym samopoczuciu i byciu ogólnie rzecz biorąc FIT. Ale jest to jedna z wielu osób, które wnoszą coś dobrego, jednocześnie nie będąc innowacyjnym i nie do końca mającą świadomość (lub chęć dzielenia się z taką wiadomością), że sport wcale nie znaczy zdrowie, kiedy się źle do niego podejdzie. To samo z dietą.
A na koniec informacja ode mnie dla Marty Hennig: Nauka nie jest techniką ćwiczeń czy diety - może być jedynie środkiem do poznania kilku lub jednej techniki. Nie mylmy pojęć :)
MOTYWATOR. 8 TYGODNI DO BYCIA FIT
Jak zmienić tryb życia na zdrowszy i w nim wytrwać? „Motywator” to książka, która jest jednocześnie źródłem wiedzy, wyzwaniem i przewodnikiem. Nie szukaj tutaj motywujących cytatów – ta książka to narzędzie, które dostarczy ci odpowiedniej wiedzy i inspiracji, by zmienić dotychczasowe nawyki i poczuć się lepiej. Dodatkowe zadania na każdy dzień, zdrowe przepisy i ośmiotygodniowy program treningów pozwolą ci osiągnąć zamierzone cele i być fit bez wysiłku, niezależnie od tego, czy dopiero zaczynasz, czy jesteś osobą zaawansowaną.
To kompas, który wskaże ci drogę do lepszego zdrowia, dobrej kondycji i smukłej sylwetki.
MARTA HENNIG
Trener przygotowania motorycznego, trener personalny i były sportowiec. Ponad osiem lat trenowała sport wyczynowo - lekką atletykę. Przez wiele lat była członkiem kadry województwa lubuskiego, reprezentując klub ZLKL Zielona Góra, a na studiach – AZS AWF Wrocław. Absolwentka Akademii Wychowania Fizycznego. Jestem wielką zwolenniczką treningu ogólnorozwojowego, czerpiącego z różnych dyscyplin sportowych. Prowadzi bloga codzienniefot.pl
TYTUŁ: Motywator. 8 tygodni do bycia fit
AUTOR: Marta Hennig
WYDAWNICTWO: Publicat
PREMIERA: 15.05.2019
LICZBA STRON: 240
FORMAT: 240 x 165 mm
OPRAWA: miękka
ISBN: 978-83-271-2548-4
OCENA: 5/10
Uzasadnienie: Dobra dla laików, którzy siegają po każdą broń w walce z otyłością i niechęcią do ćwiczeń. Duży plus za konstrukcję książki. Ładnie wydana, plus za planer. Duży minus za wiedzę z dziedziny dietetyki. Minus za niedoprecyzowanie "jak zacząć" - lekarz, badania, preferencje żywieniowe trenujacego, etc. Temat rzeka, ale jeśli już się za coś zabieramy, zróbmy to na 100%, albo nie róbmy tego wcale.
POLECAMY RÓWNIEŻ TEGO WYDAWNICTWA:
Premiera: 18.09.2019
Bucket list to lista marzeń – rzeczy, które chcemy zobaczyć, osiągnąć, doświadczyć, zdobyć… Wielu z nas ma takie listy, ale na drodze do spełnienia marzeń często staje nam praca, szkoła, rodzina, finanse. A gdyby przeszkody nie istniały? Nie było obowiązków, barier, utrudnień? Gdyby mieć nieograniczone możliwości doświadczenia czegoś na własnej skórze i zobaczenia na własne oczy…
Comments