O Leonardo da Vinci było już wszystko, przynajmniej takie chodzą słuchy, i mimo iż wielu próbowało dźwignąć temat tego włoskiego geniusza, to niewielu jest w stanie napisać ciekawie o nim tak, jak robi to Martin Kemp, bodaj największy miłośnik i znawca Leonarda i jego twórczości, zarówno tej artystycznej, jak i naukowej. Dowodem tego są choćby niezliczone publikacje Kempa, a zwieńczeniem ich jest absolutny fenomen wydawniczy: Mój Leonardo.
Czytelnik nie znajdzie bardziej kompletnej i bardziej rzetelnej książki badaniach nad dziełami Leonarda Da Vinci, którego Martin Kemp "rozpracowuje" od przeszło 50 lat! Choć spodziewaliśmy się naukowego bełkotu, otrzymaliśmy wspaniale napisaną opowieść relacji autora z (brzydko mówiąc) obiektem badań, która jest czymś znacznie więcej niż zwykłym opisem artystycznych dokonań Leonardo... Ta książka nie ma nic wspólnego biografią, gdyż bardziej przypomina dziennikarstwo śledcze na poziomie tak wysokim, że wielu dziennikarzy śledczych może poczuć się jak uczniaki na pierwszym roku studiów historii sztuki. Ja sam jestem po historii sztuki i sam bywam dziennikarzem śledczym, więc wiem, co mówię... Kemp nie pozostawia złudzeń - jest najlepszym znawcą Leonarda da Vinci i jego twórczości.
Cenna spuścizna Leonarda, składająca się z obrazów, rysunków i pism, miała wówczas wkroczyć na wyboiste i kręte ścieżki, na których mogła ulec zniszczeniu lub ocaleć i rozpocząć drogę zmierzającą niepowstrzymanie do osiągnięcia niemal boskiego statusu, którym się obecnie cieszy.
Mimo iż Kemp podkreśla, że książka nie jest pełnym obrazem twórczości Leonarda i jego życia, to jednak autor zdołał uchwycić te najważniejsze punkty z życia Mistrza i ubrał je w słowa tak pięknie, a jednocześnie tak przejrzyste, że od książki nie sposób się odkleić. Już magia samego da Vinci nadaje książce status kultowej, a jeśli dopowiem, iż Martin Kemp pisze tak, że można mu pozazdrościć talentu literackiego, to książka wręcz rośnie do rozmiarów legendy.
Moje zdziwienie nie miało końca, kiedy doczytałem książkę do końca, bo jak już wspominałem, spodziewałem się naukowej rozprawy, a otrzymałem od Autora fascynujący przewodnik po historii sztuki, jakiej oczekiwałbym, będąc jeszcze studentem. Czytelnik z pewnością doceni nieskrywaną miłość autora do "daVincinizmu", a jednocześnie dostrzeże brak nadmiernego fanatyzmu w tekście, co tylko uzmysławia, jak mądrze Kemp podszedł do sprawy. Ogromne wrażenie robią zdjęcia - unikalne, stare, zestawiane z tym, co znaleźć może każdy w sieci internetu, wyniki badań obrazów w podczerwieni, dających zaskakujące wyniki, czy próba rekonstrukcji niektórych patentów Leonarda.
Książka fascynująca, zdecydowanie zasługująca na ogromne uznanie.
Ogromnie ciekawą częścią tej książki jest rozdział jedenasty, nieco przewrotnie zatytułowany Kody i inne bzdury. Jednak aby zrozumieć ten rozdział, trzeba wczytać się w rozdziały poprzedzające, równie ciekawe i zaskakujące. Choćby po to, aby nie wycinać z kontekstu tego, co w rozdziale jedenastym zawarł autor, mistrz, z którym spotkanie byłoby niewyobrażalnie wspaniałym przeżyciem... Przynajmniej dla mnie.
Daję Wam uroczyste słowo honoru, że ta książka Was nie zawiedzie i stanie się jedną z tych, do których z radością będziecie wracać.
Gdy wreszcie dotarły do nas wyniki prywatnego badania, okazały się być niezwykłe - nie widziałem wcześniej nic bardziej zaskakującego. Stało się jasne, że badanie w Metropolitan nie było tak zniechęcające, jak na początku mówiono. Było to bardzo dziwne i sugerowało, że ktoś bawi się z nami w kotka i myszkę.
W książce Mój Leonardo Martin Kemp, cieszący się światową sławą znawca Leonarda da Vinci, opowiada o swoich, trwających pięćdziesiąt lat, związkach z twórczością jednego z najsłynniejszych artystów wszech czasów.
Budując osobistą narrację, przeplataną opisami badań historycznych, Autor przedstawia nam liczną grupę osób otaczających Leonarda: wspaniałych (i tych nieco mniej znamienitych) akademików, kolekcjonerów, przebiegłych handlarzy sztuką i obłudnych pracowników domów aukcyjnych, ważnych badaczy i autorów, pseudohistoryków i fantastów.
Martin Kemp zmagał się ze stale rosnącymi zastępami szalonych fanów artysty, uważał, by nie naruszyć interesów środowisk akademickich i muzeów, unikał zasypania przez lawinę fałszywych dzieł Mistrza pojawiających się niekiedy kilka razy w tygodniu.
Spoglądając oczami eksperta, Martina Kempa, na największe arcydzieła Leonarda od Ostatniej Wieczerzy po Lavatora Mundi, dostrzegamy trudne pytania związane z atrybucją, śledzimy badania naukowe wspierające interpretacje specjalistów oraz poznajemy istotną wciąż rolę znawstwa.
Na koniec Autor przeprowadza głęboką analizę fenomenu popularności Kodu Leonarda da Vinci Dana Browna. Także wówczas nie przestaje przypominać nam o wyjątkowym geniuszu Leonarda. Zastanawia się też, w jaki sposób artysta żyjący pięćset lat temu - nawet zza grobu - nie przestaje stawiać wyzwań wszystkim, którzy zajmują się jego dziedzictwem.
W grudniu 2010 roku Vinceti wykrył w oczach Mona Lisy tajne litery...
MARTIN KEMP
Jeden z najwybitniejszych znawców twórczości Leonarda da Vinci, opublikował liczne prace na temat tego twórcy, sztuki renesansu oraz związków między sztuką a nauką. Zdobył wykształcenie dziedzinie nauk przyrodniczych i historii sztuki na Uniwersytecie w Cambridge i w Instytucie Sztuki Courtaulda. W latach 1993-1998 był profesorem Akademii Brytyjskiej w ramach Wolfson Research Professorships, następnie przez ponad dwadzieścia pięć lat pracował w Szkocji na Uniwersytecie w Glasgow i Uniwersytecie St Andrews. Obecnie jest emerytowanym profesorem historii sztuki Uniwersytetu w Oksfordzie.
Tytuł: Mój Leonardo. Pięćdziesiąt lat rozsądku i szaleństwa w świecie sztuki i poza jego granicami.
Autor: Martin Kemp
Wydawnictwo: Arkady
Data wydania: 2020
Tytuł oryginalny: Living with Leonardo: Fifty Years of Sanity and Insanity in the Art World and Beyond
Premiera: 2018
Tłumaczenie: Sonia Jaszyńska
Liczba stron: 320
Liczba ilustracji: 105
Oprawa: twarda
Format: 150 x 230 mm
ISBN: 978-83-213-5113-1
OCENA: 10/10
POLECAMY RÓWNIEŻ TEGO WYDAWNICTWA:
Kim jest BANKSY? Według Wikipedii kultowy brytyjski artysta streetartowy urodził się w 1974 roku w Bristolu. Ponieważ jednak zachowuje pełną anonimowość, raz po raz słychać teorię, że Banksy to grupa artystów – i rośnie miejska legenda. Powstają trasy turystyczne szlakiem jego "wiadomości dla świata" – dowcipnych, błyskotliwych, czasem wstrząsających, zawsze trafnie ukazujących nasz świat...
#martinkemp #leonardodavinci #mojleonardo #wydawnictwoarkady #hultajliteracki #recenzja #arkady #haloradio #halotusieczyta
Comments