top of page
Szukaj
Zdjęcie autorahultajliteracki

PRYMITYW - Marcin Kołodziejczyk

Ktoś napisał, że Prymityw to "Polaków portret własny". Cóż, lepiej tej książki opisać nie można. Postaramy się, choć w tym jednym krótkim określeniu zawarte jest dosłownie wszystko. Moglibyśmy oprzeć łokcie o parapet okna praskiej kamienicy i spojrzeć na świat oczami autora, ale jest nam nie po drodze, łatwiej sięgnąć po Jego epopeję narodową i pozwolić się unieść dogmatom niepokalanej rzeczywistości kraju nad Wisłą, pękając przy tym ze śmiechu, choć powieść ta wcale komedią nie jest. Cóż, śmieszy nas obraz Polski, zawsze wiejski, gnuśny i mocno nacjonalistyczny, bo choć autor starał się napisać coś od serducha, to wyszło tak, jakby przelał na papier to, co mu w duszy gra, choć nie zawsze jest to zgodne z prawicowym pryncypatem.


Prymitywna to powieść, ale taka właśnie miała być. Język też prymitywny, ale godny uwagi, prawdziwy i wyrazisty. Taki nasz, narodowy. O Autorze nie napiszemy, że jest prymitywny, bo z pewnością nie jest. Wręcz przeciwnie, przenikliwość, lotność i błyskotliwość z pewnością nie są przywarami prymitywnego człowieka. Jednak swoim Prymitywem Kołodziejczyk dał nam niebywałą radość z czytania, a że lubimy śmiać się z siebie samych, tym większy ubaw mieliśmy, przyglądając się w tej powieści, jak w lustrze. Tyle tu prawdy, ile ujrzysz jej przez okno, na mieście, wśród znajomych, w urzędach, w wielkopowierzchniowych sklepach, małych kioskach za przystankiem, czy na ulicy. Jesteśmy krajem bardzo prymitywnym, choć silimy się na Mistrza Świata. Zabawne to i żenujące jednocześnie, ale prawdziwe. A Marcin Kołodziejczyk pozwolił sobie na wędrówkę przez ten NASZ świat, krążąc między NASZĄ osobowością a chciwością bycia lepszym za wszelką cenę.


Człowiek tak jak świnia: przywyka do wszystkiego, o ile nie ma innego wyjścia, a ma wystarczająco czasu...

Choć już na wstępie Autor tłumaczy, co znaczy słowo PRYMITYW, to jest to raczej coś w stylu: Wszelkie podobieństwo do osób rzeczywiście istniejących jest przypadkowe. Ta, jasne... i tu następuje zawadiackie mrugnięcie okiem.

Autor bawi się z czytelnikiem i podsuwa mu to wszystko, czego każdy z nas był świadkiem ostatnimi laty, lecz mieszając fakty, zmieniając nieco bieg wydarzeń i niejednoznacznie upodabniając bohaterów książki do ludzi z pierwszych stron gazet, bawi się z nami w ciuciubabkę, szepcząc jednocześnie do ucha takie rzeczy, że włos się jeży na głowie. Specjalnie to robi, on wie, co robi... dlatego ta powieść jest taka wyborna.

Bardzo ciekawa konstrukcja, fan(t)a(s)tyczny język, piekielnie inteligentny humor i zachwycająco trafne spostrzeżenia to atuty tej powieści i jej największe walory. Tą książką z pewnością obraził wielu ludzi, ale co tam, wszystkim nie dogodzisz. Zresztą tym bardziej trzeba ją przeczytać.


Nagle pierdut na ulicy pod pocztą. Posypało wie tam szkliście, już jest trąbiebnie, tupanina, biegnięcie, inwokacje do świętości jednocześnie profanacje językowe - mnóstwo ludzi mówi kurwa-kurwa i w jednej chwili wszyscy muszą porozmawiać przez telefon komórkowy; bo wypadek, coś nareszcie dzieje się...

Na miłość boską, nie chcesz czytać tej powieści!

Jeżeli jesteś w drodze do dyskontu. Albo do modnej galerii. Jeżeli pijesz piwo do biesiadnej tv. Albo wino przy muzyce klasycznej. Jeżeli nie starcza ci do pierwszego. Albo kupujesz nowe auto. Jeżeli jesteś prawdziwym Polakiem albo polactwem pogardzasz. Nie czuj się bezpieczny. I trzymaj się z dala od tej książki. Zaraza. Hańba. Zaprzaństwo. Wraża propaganda za judaszowe srebrniki.

Choć niektórzy twierdzą, że to nowa epopeja pisana ku pokrzepieniu serc – nie wierz! Bądź czujny, wróg czuwa wszędzie. Doskonale czarne zwierciadło przechadzające się nie tyle gościńcem, co podrzędnymi ulicami polskiego miasta – oto powieść Marcina Kołodziejczyka. Pierwsza taka. Przełomowa, waląca prawdą po oczach jak mityczny Edek pięścią w ryj.

Czy przetrwamy?

Kołodziejczyk, autor kultowego tomu reportaży Dysforia. Przypadki mieszczan polskich, po raz pierwszy jako prozaik. Pisze najmocniej.


"Zabójczo dobra proza! Prymityw to wylęgarnia małych wkurwiających obrazków ze świata między Odrą a Bugiem. Wyborna lektura, która mogłaby się stać lekturą szkolną ku przestrodze młodym jeszcze niegniewnym. Absolutny fenomen!"

- Ivo Vuco | autor "Złodzireja" -


"Bardzo specyficzna powieść, napisana specyficznym językiem, czasami absurdalnie zabawna, a czasami wytwornie okrutna."

- Kamila Gala | Hultaj Literacki -


Czekajcie, panienki, bo mnie matka dzwoni na komorę. Odprawię na zimno, bo mnie suka nie kochała i wracam z powrotem.
- Matka? - mówi przykładowy autor na głos - Tera rwę dupy jak czereśnie. Tak że teges, nie przeszkadzes, kumes?



MARCIN KOŁODZIEJCZYK

Reporter, związany z tygodnikiem "Polityka", laureat prestiżowych nagród dziennikarskich. Autor książek reportażowych B. Opowieści z planety prowincja, Dysforia, Przypadki mieszczan polskich, Bardzo martwy sezon. Reportaże naoczne, Peryferyjczyk, a także z Marcinem Podolcem komiksu Morze po kolana.




Tytuł: Prymityw. Epopeja narodowa

Autor: Marcin Kołodziejczyk

Wydawnictwo: Wielka Litera

Premiera: 04.04.2018

Projekt okładki: Tomasz Majewski

Liczba stron: 494

Format: 205 x 135 mm

Oprawa: miękka ze skrzydełkami (dostępna również opcja z okładką twardą)

ISBN: 978-83-8032-242-4


OCENA: 9,5/10

Uzasadnienie: Jeśli płaczesz ze śmiechu, czując podświadomie, że czytasz o sobie i ludziach, których znasz, to ocena nie może być inna.
















POLECAMY RÓWNIEŻ TEGO WYDAWNICTWA

Zbiór wysmakowanej, erudycyjnej i poruszającej prozy Michała Głowińskiego, jednego z najwybitniejszych polskich humanistów. Opowiadania Głowińskiego pokazują, że  tak głębokie zaangażowanie w rejestrowaniu świata dziś już się nie zdarza w literaturze. W jego tekstach ożywają dawni nauczyciele akademiccy, koledzy z roku, profesorowie czy przypadkowo spotkani przechodnie. Twórczym impulsem do snucia historii może stać się wycinek prasowy, spotkanie starej znajomej na poczcie czy nowe, zaskakujące użycie słowa w tekście... WIĘCEJ O KSIĄŻCE









22 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page