Włochy kojarzyć się mogą z wieloma rzeczami: jedzenie, wino, zabytki, historia, kultura, piękne miasta, mafia... wymieniać można bez liku. Ale zapytaj Włocha z czym kojarzy mu się jego kraj, a ten bez wahania odpowie: calcio. A później zacznie strzelać z pamięci nazwiskami, datami, drużynami; chwalić się znajomością historii włoskiej piłki nożnej, wymieniać nazwiska piłkarzy, trenerów, managerów... usta temu człowiekowi się nie zamkną do końca dnia. Ale spróbuj wejść mu w słowo, pytając o Roberto Baggio, a wtedy nastąpi krótka chwila ciszy i zadumy, łezka zakręci się w oku, aby chwilę później usłyszeć historię, którą zna każdy Włoch, każda Włoszka, dorosły i dziecko; to historia o Diable z Caldogno, który wyrósł na Boga.
Nigdy nie zdobył Mistrzostwa Europy, nigdy też nie wzniósł trofeum Mistrza Świata (II i III miejsce), jeden jedyny raz był królem strzelców ligi włoskiej, a wśród bombardierów kadry Włoch zajmuje dopiero czwarte miejsce. Dwa Mistrzostwa Włoch, jeden Puchar UEFA i jedno Mistrzostwo Coppa Italia, to jak na napastnika z kraju, który stawał czternaście razy na podium międzynarodowych rozgrywek marne osiągnięcia, a grał przecież w takich klubach, jak Juventus, Fiorentina, A.C. Milan, czy Inter Mediolan. Mimo to, w 1993 roku został uznany za piłkarza roku FIFA i zdobył Złotą Piłkę dla najlepszego gracza Europy. Jak to możliwe, że Włosi uznali go za Boga? Na to pytanie odpowiada Raffaele Nappi, który w pewnych momentach wyjeżdża poza skalę uwielbienia, co może nieco razić lub irytować, ale tacy właśnie są Włosi - jak kochają, to do przesady, jak nienawidzą, to z całego serca.
Za każdym razem, gdy Antonia pyta mnie, co takiego widzę w piłce, odpowiadam jej, że Bóg istnieje. I nosi włosy związane w kucyk.
O Roberto Baggio mówi się, że jest przeklętym geniuszem: nikt nie grał tak pięknie jak on, a jednocześnie nigdy nie wygrał żadnego z najważniejszych trofeów światowej piłki nożnej. Paradoks? Nie, absolutnie, prędzej można uznać, iż dokonywał złych wyborów, wędrował do klubów, które chciały na bazie Baggio zbudować potęgę, ale wielkie pieniądze wydawane na jednego czy dwóch zawodników takiego formatu, uszczuplały kasę klubu tak bardzo, że kolejni nabywani piłkarze nie mieli już takiego potencjału, co odbijało się na końcowym wyniku. Drugą sprawą była stale rosnąca legenda Codino, podsycana przez media i kibiców, a przecież gra w towarzystwie Boga może plątać nogi... A może po prostu miał pecha.
Było w tym człowieku coś, co sprawiało, że kiedy dotykał piłki, robił to z gracją i pietyzmem, ale jednocześnie był jak walec - nie do zatrzymania. Wyróżniała go boiskowa inteligencja i spokój oraz nieszablonowe podejście do kibiców, których potrafił sobie zjednać na całym Półwyspie Apenińskim, bez względu na to, którego klubu barwy reprezentował.
Wyjaśnijmy: pomimo swojej boskiej natury ten chłopak był jak wcielony diabeł. Do tego stopnia, że proboszcz w Caldogno miał nawet oddzielną modlitwę specjalnie za Roberto.
Raffaele Nappi napisał tę książkę w sposób bardzo niekonwencjonalny. Ani to biografia, ani historia jednego meczu, ani też konkretnych zdarzeń. To jakby iluminacja pasji do futbolu i miłości do najsłynniejszej włoskiej "10". Wyobraźcie sobie, że siadacie z Włochem przy grappie, a on zaczyna opowiadać Wam najwspanialszą historię, jaką słyszeliście. Utkaną z wielu elementów i wątków pobocznych. I nie ważne, czy jej fabuła leży w gestii Waszych zainteresowań, po prostu siedzicie i słuchacie, bo facet opowiada tak ciekawie, że nie sposób mu przerwać.
Konstrukcja książki na bazie pewnych porównań, zdarzeń oraz zestawień sprawia, że nie jest to powielana historia chłopca, który miał talent. To raczej meandryczna opowieść o diable rogatym, który zasiadł na boskim tronie i wskazał nowy kierunek włoskiej piłce. O człowieku, który wywarł niebywały wpływ na kolejne pokolenia piłkarzy na całym świecie.
To opowieść zwariowanego kibica, który napisał książkę tak dobrą, że będą z niej czerpać pisarze, dziennikarze i biografowie przez kolejne dziesięciolecia, bo jest to opowieść tak wyborna, jak wyborna jest włoska piłka nożna, kuchnia, wino i pogoda. Wszystko się tu zgadza, a Nappi potrafi pisać tak, jak Baggio potrafił grać w piłkę.
W tę słoneczną i ciepłą majową niedzielę zegar wskazywał godzinę 16:45. Sędzia techniczny Rizzoli podniósł wysoko elektroniczną tablicę. Wszyscy zgromadzeni na San Siro wstali. To nie była owacja na stojąco, oni wręcz klęczeli. To był hołd i jeden wielki uścisk. Wspomnienie. Ci zakochani w piłce szaleńcy równocześnie klaskali i płakali - 80 tysięcy mężczyzn, kobiet, nastolatków, trenerów, obserwatorów, byłych piłkarzy, kolegów po fachu, rządowych przedstawicieli i dziennikarzy, którzy ze wzruszeniem bili brawo dla Robert Baggio. Numer dziesięć schodził z boiska, tym razem już na zawsze.
"To nie jest książka sportowa, to książka o ludziach, pasji, miłości, uwielbieniu i przemijaniu. To cudowna opowieść o życiu... Z włoskiego punktu widzenia."
- Ivo Vuco | polski pisarz, krytyk literacki, redaktor naczelny Hultaja Literackiego -
ROBERTO BAGGIO. WŁOSKI BÓG FUTBOLU.
Być może ktoś z Was zakochał się w dryblingu Roberto Baggio podczas włoskiego mundialu w 1990 roku. Może pamiętacie wielkie granie Boskiego Robertino w 1993 roku i jego bezapelacyjny prymat, który został ostatecznie zwieńczony zdobyciem Złotej Piłki. A może Wasze piłkarskie serce zaczęło bić dla tego eleganckiego geniusza futbolu w czasie amerykańskiego mundialu w 1994 roku. Część z Was zapewne usłyszała o nim dopiero, gdy zakładał koszulki Milanu, Bolonii, Interu czy Brescii. Ale to nie ma żadnego znaczenia – wszyscy bowiem byliście „świadkami” boskiej gry „Il Divin Codino”.
Książka Roberto Baggio. Włoski bóg futbolu to nie jest kolejna biografia piłkarza, jaką zapewne czytaliście już nieraz. To OPOWIEŚĆ oparta na faktach. Nie ma w niej ani grama fikcji – Boski Kucyk zostaje Wam podany jak na tacy, odarty z wszelkich tajemnic. Widzimy więc chłopaka z Caldogno, wschodzącą gwiazdę Fiorentiny i Squadra Azzurra, by za chwilę zobaczyć wielkiego gracza Juventusu, który zawiódł oczekiwania całej Italii. Odbywamy wraz z Robym niesamowitą emocjonalną podróż!
ROBERTO BAGGIO
W zgodnej opinii Włochów, jak kraj długi i szeroki, uznawany jest za najlepszego piłkarza w historii ich futbolu. I nie ma w tym żadnej przesady, bo tylko Codino potrafił tak asystować przy golach, że to on był bardziej nagradzany brawami niż strzelec. Gdy sam zdobywał bramki, robił to z niebywałą gracją. I właśnie o tym wszystkim jest ta książka!
RAFFAELE NAPPI
Włoski dziennikarz i komentator sportowy. Autor książek o piłkarzach grających w Serie A, między innymi Maradonie i Baggio. Jego książki cieszą się dużą popularnością na Półwyspie Apenińskim, a znana dziennikarka telewizyjna Rai Uno, Veronica Maya, nazwała go najlepszym sportowym pisarzem Włoch.
TYTUŁ: Roberto Baggio. Włoski Bóg Futbolu.
AUTOR: Raffaele Nappi
WYDAWNICTWO: Arena
TYTUŁ ORYGINALNY: Roberto Baggio. Divin Codino.
TŁUMACZENIE: Aleksandra Paukszta
PROJEKT OKŁADKI: Łukasz Kosek
PREMIERA: 23 maja 2019
LICZBA STRON: 200
FORMAT: 140 x 205 mm
OPRAWA: zintegrowana
ISBN: 978-83-66008-17-5
OCENA: 10/10
Uzasadnienie: Nie można się oderwać od książki. Rekomendacją niech będzie to, że dziewczyny z HL, które kompletnie nie znają się na piłce nożnej, zarywały noce przy tej książce. Genialna konstrukcja i świetny język. Wspaniale wydana, z pięknymi ilustracjami, no i.... 10 dla samego Baggio ;)
POLECAMY RÓWNIEŻ TEGO WYDAWNICTWA:
Doctor Socrates to książka, w której autor Andrew Downie dotarł do niepublikowanych nigdy wcześniej wspomnień legendarnego piłkarza – ikony swoich czasów. Stworzył dzieło w najbardziej kompletny sposób oddające sprzeczny i kontrowersyjny obraz kapitalnego piłkarza i nietuzinkowego człowieka. Znajdziecie w niej relacje członków rodziny zawodnika, kolegów z drużyny oraz jego przyjaciół i ludzi z bliskiego otoczenia. Doctor Socrates. Piłkarz, filozof, legenda to genialna biografia człowieka, którzy zawsze do końca walczył o to, w co wierzył – bez względu na konsekwencje...
#robertobaggio #wydawnictwoarena #raffaelenappi #włoskikrólfutbolu #kucyk #divincodino #recenzja #hultajliteracki
Comments