top of page
Szukaj

ROZMOWA Z EWĄ WALIGÓRĄ, AUTORKĄ KSIĄŻKI "ZABÓJCZA WYCIECZKA".

Energiczna przewodniczka po Warszawie, Magda Łaszyńska, otrzymuje zlecenie opieki nad ekscentryczną grupą polonusów z Wielkiej Brytanii. Kiedy rutynowa impreza zamienia się w pełną niespodzianek i zamętu kryminalną aferę, do akcji wkracza policja w osobie przystojnego komisarza Izydora Kościeszy. Wkrótce okazuje się, że korzenie całej historii sięgają dwudziestolecia międzywojennego i okupacji. Magda miota się, próbując realizować program mimo obecności irytującego komisarza i realnego zagrożenia ze strony mordercy. Akcja rozwija się w zawrotnym tempie. Jest tu humor, groza, miłość, namiętność, smutek i tajemnica. Romantyczny kryminał w scenerii współczesnej i dawnej Warszawy.


Hultaj Literacki: To Twoja pierwsza książka?

Ewa Waligóra: Tak, to mój literacki debiut i jestem z tej książki bardzo dumna.

H.L.: Długo nosiłaś się z zamiarem jej napisania?

E.W.: No, trochę to trwało. Oprowadzam ludzi po Warszawie od szesnastu lat. Co jakiś czas ktoś ze znajomych mówił mi, że fajnie opowiadam o Warszawie, więc powinnam napisać książkę. W pewnym momencie życia nastąpiła u mnie przerwa w pracy przewodnika i podjęłam się pracy na etacie. Było to na takiej zasadzie, że musiałam zarabiać pieniądze, ale nie znosiłam swojej pracy. Tęskniąc cały czas za pracą przewodnika, szłam do nowej pracy tylko po to, aby co miesiąc dostawać wypłatę. Nienawidziłam tej roboty i byłam tak zdołowana tym, że muszę iść do tej durnej pracy i pracować z kolejnymi durnymi ludźmi, których po prostu nie trawiłam, że postanowiłam napisać tę książkę, aby się dowartościować i przenieść się choćby w wyobraźni w jakiś inny świat. I tak to się zaczęło.

H.L.: Od początku wiedziałaś, że będzie to komedia kryminalna?

E.W.: Tak. Ja uwielbiam w swoim zawodzie rozbawiać ludzi. Uważam, że przyjeżdżają oni nie po to, aby wysłuchać wykładów, tylko po to, żeby się bawić. W końcu są na urlopach, czy w przypadku szkół, na wycieczce. W związku z tym uważam, że dowcip i anegdota jest podstawą zainteresowania, dlatego od początku chciałam, aby również książka była zabawna. Bardzo chciałam napisać książkę o Warszawie, bo z racji zawodu uwielbiam to miasto, ale przewodników o Warszawie jest mnóstwo i nikt ich nie czyta, oprócz moich kolegów po fachu, po to, aby ewentualnie pogłębić swoją wiedzę, dowiedzieć się czegoś nowego, ale przede wszystkim po to, aby stwierdzić, że w tych przewodnikach są same głupoty napisane. Znowuż naukowa praca o Warszawie nie wchodziła w grę, bo aż takiej wiedzy to niestety nie posiadam. A ponieważ uwielbiam kryminały, to pomyślałam sobie, że jeśli napiszę kryminał, w dodatku wesoły, a do tego jeszcze z nutą romansu, to dam czytelnikom to, co lubią, a przy okazji przemycę trochę informacji o Warszawie.

H.L.: Od prawie dwóch dekad jesteś przewodnikiem po Warszawie, więc zrozumiałe, że akcja Twojej książki dzieje się właśnie w tym mieście, ale czy Warszawa naprawdę jest tak ciekawym turystycznie miejscem?

E.W.: Jest. Zdecydowanie. Warszawa jest miastem absolutnie niezwykłym. To miasto dzielne jak Feniks z popiołów, ale faktycznie, to jest problem wielu ludzi i tak, mam takie doświadczenie, że ludzie, którzy przyjeżdżają do Warszawy, a są to głównie polskie wycieczki, mają pejoratywne uczucia wobec tego miasta. Że to „warszawka”, że to cwaniacy i tak naprawdę nie ma czego tu zobaczyć, czym się zachwycić i co zwiedzać. Na ogół jest tak, że przyjeżdżają, ale z góry są na „nie” wobec tego miasta. I przez ten dzień, dwa lub nawet trzy, kiedy jesteśmy razem, oprowadzam ich, opowiadam i tłumaczę, staram się obudzić w nich szczyptę sympatii do Warszawy. Muszę przyznać, że bardzo często mi się to udaje. Często zdarza się, że pod koniec wycieczki ludzie podchodzą do mnie i mówią, że nie zdawali sobie sprawy z tego, że to jest tak fantastyczne miasto, że tu wcale nie mieszkają dziwacy i cwaniacy, a historia tego miejsca jest fantastyczna. Cieszy mnie to, bo naprawdę jest to miasto-bohater, a poza tym rozwija się cudownie, jest metropolią europejską. To jest okno szeroko otwarte na świat, miasto ludzi tolerancyjnych i przyjaznych.

H.L.: A z punktu widzenia zwiedzających zabytki? Często słychać głosy, że „Stare Miasto nie jest stare, chyba że z nazwy”, „Zamek Królewski nie ma duszy, bo zbudowany został na nowo od podstaw, a historyczne są tylko fundamenty” i ogólnie rzecz biorąc, opinia o Warszawie krąży taka, że nie jest to miasto atrakcyjne turystycznie.

E.W.: Zamek Królewski jest miejscem wspaniałym, mam również certyfikat przewodnika zamkowego, więc często po nim oprowadzam przyjezdnych, ale oczywiście od razu mówię moim gościom, że oprowadzam ich po zabytku, który jest młodszy ode mnie. To jest miasto „wirtualne”, zostało przecież całkowicie zmiecione z powierzchni ziemi i właściwie wzniesione od nowa, więc tak naprawdę pokazujemy to, czego nie ma. To jest właśnie specyfika tego miasta.

H.L.: Warszawa jest zbiorem pocztówek PRL-u…

E.W.: Tak, zgadza się. Wiele zabytków architektonicznych, które po wojnie mogły być uratowane, zostały jednak zniszczone i na ich miejsce wzniesiono inne budynki. Taka była polityka, trzeba było zniszczyć burżuazję i na ich miejsce postawić coś, co prostemu ludowi burżuazji przypominać nie będzie. Proszę jednak zauważyć, że niecała Warszawa została zniszczona, jak zwykło się uważać, bo przecież Praga ocalała, powstanie trwało tam dwa dni, potem weszli Sowieci i destrukcja tych terenów przez nazistów została niejako zatrzymana. Jednak z racji zachowanej tej pseudoburżuazyjnej tkanki, mieszczańskiej tkanki XIX wieku, Praga była sekowana przez dziesięciolecia trwania komunizmu i tam po prostu nie inwestowano, pozwolono popadać jej w ruinę. Dopiero teraz ta część miasta się odradza, zachowane obiekty są przepięknie odrestaurowywane, te kamienice to są przecież perełki. Pastwienie się nad budynkami jest bez sensu, a władza komunistyczna pastwiła się nad architekturą przedwojenną Warszawy okrutnie i z premedytacją. Skuwano resztki pięknej XIX-wiecznej elewacji i zostawiano ceglane ogryzki, które do tej pory widzimy na Pradze. Dopiero dzisiaj się je odtwarza. Tak więc z premedytacją niszczono resztki, które po wojnie ocalały. Na przykład na Pradze jest miejsce, gdzie w tej chwili znajduje się ogródek dla dzieci, plac zabaw, a jeszcze do lat 60. stała tam drewniana okrągła synagoga, bardzo nietypowa, piękna. Ona została wyburzona, ale takich przykładów jest bardzo dużo. Cały czas zresztą popełniane są błędy konserwatorskie, ale już od jakiegoś czasu próbuje się ocalić resztki, które pozostały. Przykładem tego jest elektrociepłownia na Powiślu, w tej chwili piękne centrum handlowo-mieszkaniowo-biurowe; przykładem jest Koszykowa, czyli Hala Koszyki. Ocalałe fragmenty wtapia się w nową tkankę, to jest bardzo dobre dla miasta, dla ludzi i dla zabytków. Warszawa jest zatem atrakcyjnym miejscem dla turystów, bo jest miastem, w którym można odkryć wszystkie jego epoki, począwszy od powstania miasta po tę współczesną nowoczesność. Często te zabytki są wklejone w teraźniejszość, ale żeby je odnaleźć i czegoś się o nich dowiedzieć, potrzebni są właśnie przewodnicy.

H.L.: W Twojej książce bohaterka oprowadza polską wycieczkę, ale z Anglii, tak zwanych Polonusów. To było zamierzone?

E.W.: To było o tyle zamierzone, że bardziej pasowało do intrygi, którą sobie wymyśliłam, bo w rzeczywistości oprowadzam Polaków mieszkających w Polsce. Przyznam jednak, że Polacy to specyficzni ludzie, pracowałam kiedyś też jako pilot wycieczek zagranicznych i to było… no, dość ciekawe doświadczenie, mówiąc delikatnym językiem.

H.L.: Magda, bohaterka książki, to silna i pewna siebie kobieta, która nie owija w bawełnę, raczej mówi wprost to, co ślina przyniesie na język, ale nie są zwykłe banialuki, bo Magda jest też osobą inteligentną i spostrzegawczą. Muszę więc zapytać… Magda to lustrzane odbicie Ewy?

E.W.: Nie do końca lustrzane, ale jak powiedział Oscar Wilde: „Uwielbiam mówić o sobie, bo na tym najlepiej się znam”. Oczywiście wzorowałam postać Magdy na swoich doświadczeniach, ale aż tak asertywna i pyskata to chyba nie jestem. Trochę tę postać przerysowałam, ale rzeczywiście, jej zachowania i to, jak opiekuje się grupą, jak dba o nich, zaczerpnęłam ze swoich doświadczeń.

H.L.: Czyli przemycasz w tej książce pewne elementy autobiograficzne.

E.W.: Pewne… Chociażby to, że jest samotna. Do czasu oczywiście. Więcej jest tam mnie w aspekcie zawodowym niż prywatnym. Ten niepokój o wycieczkę, pilnowanie ludzi, którzy rozbiegają się często jak małe dzieci bez ładu i składu. Przedstawiam trochę też swoją pracę, ukazując w sposób nieco humorystyczny, jak trudno być przewodnikiem i jak wielka odpowiedzialność na nas ciąży.

H.L: Postaci z Twojej książki są bardzo ciekawe i dobrze nakreślone, co u debiutantów zdarza się niezwykle rzadko, więc tu możemy postawić duży plus. Ale też sama fabuła jest niezwykle ciekawa i pomysł na rozwiązanie zagadki – nie jednej zresztą – to prawdziwy majstersztyk, bo musimy cofać się aż do dwudziestolecia międzywojennego i do samej wojny. To chyba karkołomne wyzwanie dla autora, aby spiąć to wszystko do kupy i jeszcze tak zakręcić czytelnikiem, żeby do końca nie był pewny zakończenia.

E.W.: Z pewnością trudno jest debiutantowi pilnować fabuły tak rozbudowanej, jeśli nie ma się doświadczenia pisarskiego, na pewno przy każdej kolejnej książce jest pisarzowi łatwiej. Jednak taki był zamysł od początku, aby ta fabuła była rozbudowana retrospekcjami w odległym czasie, bo chciałam przede wszystkim pokazać Warszawę, a dzisiejsza Warszawa nie obędzie się bez podróży w czasie do dwudziestolecia międzywojennego i do czasów wojny, bo to, jak Warszawa dzisiaj wygląda, jest pokłosiem tego, co wydarzyło się właśnie wtedy, te sto czy kilkadziesiąt lat temu. Przyznam jednak, że paradoksalnie było mi niezwykle łatwo spiąć te elementy retrospektywne z tymi „tu i teraz”, bo ja od kilkunastu lat opowiadam o Warszawie, która była kiedyś, czyli zabory, czasy przedwojenne, wojny, powstania warszawskiego i powojenne. To są dla mnie sprawy, o których ja ciągle i ciągle opowiadam turystom. W związku z tym łatwo było mi opisać te rzeczy, aczkolwiek musiałam troszeczkę się dokształcać, aby nie walnąć jakiejś gafy. Musiałam być też mocno skupiona na tym, aby wszystkie te wątki spiąć w sposób ciekawy i logiczny, nie popełniając przy tym głupich błędów.

H.L.: Zdradzić chyba możemy, że te retrospekcje są ściśle związane z pewną tajemnicą, z pewną zagadką…

E.W.: Możemy. To było tak, że najpierw przez kilka miesięcy myślałam o tym, jak wymyślić i poprowadzić intrygę kryminalną, jest to w końcu powieść kryminalna, więc fabuła musi być nieco pokręcona, zawiła i musi trzymać w napięciu. To nie jest powieść obyczajowa, w której pewne koleje losu następują po sobie w sposób przewidywalny. Dlatego, zanim usiądę do pisania, układam sobie w głowie kręgosłup całej intrygi, a potem dodaję do niego kolejne elementy, oplatam wokół niego całą akcję i koniec końców tworzy to spójną, ale jak na kryminał przystało, zawiłą całość. Od początku wiedziałam, że akcja rozpocznie się w latach 20. XX wieku, coś się tam wydarzy, co będzie miało konsekwencje w czasie wojny, a to z kolei będzie miało finał w dalekiej przyszłości, czyli w czasach obecnych.

H.L.: Pomagał Ci ktoś w dialogach, czy wszystko wyszło od Ciebie? Pytam, bo są one naprawdę dobre, widać, że mocno się do nich przykładałaś.

E.W.: Dla mnie dialogi są bardzo ważne. Kiedy pisałam książkę, miałam przed oczami film, jaki sama chciałabym obejrzeć. Nie ma dobrej książki bez dobrych dialogów. Ja sama jestem w ciągłym dialogu z bardzo różnymi ludźmi, więc z racji tego muszę być wygadana, czasami pyskata, nierzadko z błyskawiczną ripostą. Być może to w jakiś sposób pomogło mi stworzyć te dialogi, o których mówisz, że są tak dobre. Nauczyłam się w swojej pracy pewnej przydatnej rzeczy, otóż, jeśli widzę, że ludzie, których oprowadzam, zaczynają się nudzić, dreptać niespokojnie w miejscu, drapać po głowie, zaglądać w telefon, to rzucam anegdotą, wciągam ich w rozmowę, zadaję im pytania, staram się ich ożywić. To jest jedna z podstawowych rzeczy w tym zawodzie i dokładnie to samo starałam się zrobić w swojej książce. Drugą rzeczą, jaka przyświecała mi w pisaniu tej książki były słowa Winstona Churchilla, które obrałam sobie za motto w pracy i przy tej książce: „Mówca powinien tak sformułować wypowiedź, żeby wyczerpać temat, a nie wyczerpać słuchaczy”. Trzymałam się tej zasady przez cały proces powstawania książki, zarówno w dialogach, jak i w opisach.

H.L.: Dobrze, wróćmy zatem do głównej bohaterki Twojej książki, czyli do… Warszawy. Gdybyś miała wybrać jedno miejsce w tym mieście, które określimy tu jako „najlepsze”, co by to było?

E.W.: Zamek Królewski. Uwielbiam Zamek Królewski. Oczywiście piękne są też Łazienki i Wilanów, ale Zamek Królewski jest dla mnie najważniejszy. Wilanów jest z pewnością bardziej wartościowy, bo jest autentyczny do ostatniego talerza i łyżki, które tam się znajdują, bo są to niezwykle cenne rzeczy, które w przedziwny sposób nie zostały rozkradzione w tych minionych burzliwych czasach. Jednak to Zamek Królewski jest kwintesencją Warszawy, powstał jak Feniks z popiołów, z ruin, odbudowany w sposób absolutnie perfekcyjny. Zamek Królewski w Warszawie jest dowodem tego, że my Polacy nigdy się nie poddajemy, żaden najeźdźca nie jest w stanie zrównać nas z ziemią na amen, bo my zawsze dźwigniemy się z kolan, z ruin. Jeden najeźdźca chciał nas obrócić w gruzy i odbudowaliśmy się, drugi chciał nas pozbawić tożsamości historycznej, a my odbudowaliśmy mu pod nosem wizytówkę polskiej tożsamości burżuazyjnej. I co ważne, ten Zamek odbudowany został dzięki dotacjom społeczeństwa z Polski i zagranicy, Państwo nie dało na to żadnych pieniędzy, choć pierwsza do wypinania piersi po ordery była oczywiście władza.

H.L.: Gdyby Twoi czytelnicy chcieli Cię spotkać w pracy i przejść z Tobą po ciekawych miejscach w Warszawie, a przy okazji porozmawiać o książce, zgarnąć autograf, to gdzie można Cię spotkać i kiedy?

E.W.: Najczęściej można mnie spotkać na ulicach Warszawy z dużą grupą gości. Przewodnicy spotykają się z grupami na Placu Zamkowym, na dziedzińcu Zamku Królewskiego, w pięknych Łazienkach. Sezon to bardzo pracowity czas dla nas przewodników. Najłatwiej o kontakt ze mną na Facebooku, na profilu Ewa Waligóra albo Zabójcza Wycieczka Ewa Waligóra.

H.L.: To może jakaś wycieczka śladami Twojej książki?

E.W.: Oczywiście! Właśnie kilka dni temu skończył się konkurs na stronie facebookowej wydawnictwa Prószyński związany właśnie z taką wycieczką. Będą kryminalne wątki, wspaniałe historie i ukryte zakątki. Aby wziąć udział w konkursie, wystarczyło do 26 marca w komentarzu pod postem napisać jakie dzieło kultury (film, książka, obraz, mural, utwór muzyczny) związane z przedwojenną lub dzisiejszą Warszawą jest Twoją\Twoim ulubionym i dlaczego.Ngrodziliśmy trzech autorów najciekawszych odpowiedzi, a każdy ze zwycięzców na wycieczkę będzie mógł zaprosić wybraną przez siebie osobę towarzyszącą. Być może będą kolejne, zobaczymy. Ja z pewnością chciałabym takich konkursów widzieć jak najwięcej.

H.L.: A spotkania autorskie z czytelnikami masz już zaplanowane?

E.W.: Bardzo bym chciała, ale ograniczenia pandemiczne wciąż krzyżują plany wydawców i autorów. Jednak z tego, co wiem, wraca to wszystko pomału do normy, więc jeśli jakieś spotkania zaplanujemy, to będziemy o tym informować na stronach wydawcy oraz na mojej stronie na FB.

H.L.: Będziesz kontynuować historię Magdy i Izydora, czy jest to już temat zamknięty?

E.W.: Już pracuję nawet nad kontynuacją, której akcja toczyć się będzie również w Warszawie, ale mam też pomysł na trzecią część, w której fabułę przeniosę do innego miasta.

H.L.: Świetnie! Zatem czekamy na kolejne tomy i kolejne zwariowane przygody z bardzo ciekawą historią polskich miast w tle. Dziękuję pięknie za rozmowę i życzę powodzenia na nowej – pisarskiej – drodze życia.

E.W.: Zapraszam wszystkich, którzy chcą poznać piękno i tajemnice Warszawy do tego pięknego miasta. Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali lub chcą przeczytać moją „Zabójczą wycieczkę”. Życzę miłej lektury i świetnej zabawy podczas czytania. Pozdrawiam serdecznie.


EWA WALIGÓRA

Rodowita warszawianka, ukończyła Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej. Od szesnastu lat jest przewodnikiem miejskim po Warszawie i Zamku Królewskim. Zajmuje się również projektowaniem i wykonywaniem autorskiej biżuterii, barwnych dzianin i pledów. Jej pasją jest historia. Kocha kryminały, podróże, zwiedzanie zabytków i jedzenie w lokalnych restauracjach, a także psy, a szczególnie jednego małego, czarnego adopciaczka. Czasem ucieka od gwarnych ulic miasta na Mazury, gdzie w ciszy oddaje się medytacji i jodze. Doświadczenie w pracy przewodnika, zainteresowanie historią, biżuterią i kryminałami zaowocowały pomysłem na książkę, która łączy wszystkie te pasje.


Tytuł: Zabójcza wycieczka

Autor: Ewa Waligóra

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Premiera: 08.02.2022

Projekt okładki: Mariusz Banachowicz

Oprawa: miękka

Liczba stron: 320

Format: 135 x 210 mm

ISBN: 978-83-8234-363-2











PATRONI MEDIALNI KSIĄŻKI:

POLECAMY RÓWNIEŻ TEGO WYDAWNICTWA:

"Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie, niż się ich śniło waszym filozofom". Wychodząc z tego założenia, postanowiliśmy opisać część z tych rzeczy, które się nikomu nie przyśniły. Ani filozofom, ani szlifierzom, ani nawet zdunom. Snując wątek hippiczno-botaniczny, postanowiliśmy powołać do życia nowy kierunek literacki, czyli "realizm paniczny"... WIĘCEJ O KSIĄŻCE







ZAPRASZAMY DO WSPÓŁPRACY Z NAMI AUTORÓW I WYDAWCÓW •ZAPOWIEDZI• •PROMOCJE• •PREMIERY• •RECENZJE• •WYWIADY• •PATRONAT MEDIALNY•


Spis zdjęć:

Okładka: Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Panorama Warszawy z PKiN: lunares.pl

Panorama Warszawy z Zamkiem Królewskim: fotopolska.travel.pl

Zburzona Warszawa: Platge Image

Zdjęcie Autorki: Prywatne archiwum Ewy Waligóry

119 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page