top of page
Szukaj

WARCHOŁY, ZŁOCZYŃCY I PIJANICE - Jacek Komuda

Wyobraź sobie świat, gdzie bohaterowie nie piją wody. Gdzie częściej jest się właścicielem jednego ucha niż jednego domu. Kraj w wino i miód opływający, tłusty i bogaty. Piękny i jednocześnie niebezpieczny. Podzielony na wiele domen i udzielnych księstewek; z głębokimi lochami i wysokimi kurhanami. Rządzi tu królewska para - Siła i Spryt, a za nimi kroczą: Zasadzka, Zdrada, Walka i Zajazd. To nie fantastyka, choć może tak brzmi. To kresy XVII-wiecznej Polski. I wolnoć, Tomku, w swoim domku. Powrót do barwnych czasów Rzeczypospolitej szlacheckiej, bez literackiej fikcji, a najprawdziwszym opisem najsłynniejszych postaci panów, wyznających ideę wolności i wyższości szlachty polskiej. W tej książce dostaniecie fakty potwierdzone w źródłach historycznych — pamiętnikach, zapisach sądowych, kronikach, listach itp.

W 2004 roku Jacek Komuda napisał książkę zatytułowaną Warchoły i pijanice. Czyli poczet hultajów z czasów Rzeczypospolitej Szlacheckiej. Minęło siedemnaście lat i Autor powrócił z tą książką, lekko modyfikując jej tytuł i uzupełniając ją mnóstwem nowych postaci i wieloma nowymi, ciekawymi faktami. To wznowienie, znacznie obszerniejsze i pełniejsze, powoduje, iż nowa wersja Warchołów... jest znacznie ciekawsza.

Ta wspaniała wersja powstała równolegle do długo oczekiwanego, realizowanego właśnie, (m.in. przez samego Autora) serialu o jednym z (anty)bohaterów niniejszej książki - Diable Stadnickim. (Temu warchołowi zresztą Jacek Komuda poświęcił inną swoją książkę). Zupełnie inny jest to obraz Polski szlacheckiej od tego, jak ją przedstawiał pewien znany wieszcz, który podchodził do historii Polski zbyt romantycznie. Zresztą tych wielkich piewców wspaniałej Polski Koronnej było wielu i niemal wszyscy przedkładali nam ją jako kraj miodem płynący. A i owszem, miód (i nie tylko) płynął wodospadem, wprost do gardeł pijanic, którzy chwytali za szable częściej niż po rozum. Jacek Komuda nie ma problemu z opisywaniem Polski takiej, jaka była ona w rzeczywistości, dlatego tak chętnie sięgamy po jego książki. Warchoły, złoczyńcy i pijanice to obraz szlachty i magnaterii polskiej, której za motto mógłby posłużyć pewien bardzo dobrze nam znany komunał: hulaj dusza, piekła nie ma.


Każdy dawny szlachcic polski, choćby nawet najcnotliwszy, zawsze miał w sobie coś z warchoła. A ponieważ chciał być wielki, hojny, wspaniały, musiał postawić na swoim.
Dla dawnego pana brata z połowy XVII stulecia niczym było zasiec w karczmie natrętnego zawalidrogę, ubić rywala w pojedynku czy zajechać dwór znienawidzonego sąsiada.

Poczet hultajów... to bardzo ciekawa lektura, szczególnie dla tych, którzy historii szlachty polskiej uczyli się od Mickiewicza, Sienkiewicza i Domańskiej. Jest tych warchołów, złoczyńców i pijanic całkiem sporo, bo ponad osiemdziesiąt nazwisk, są wśród nich też i kobiety i to całkiem sporo, a z pewnością nie są to wszyscy, bo o wielu z nich historia po prostu milczy, nie mając w tej chwili już ani żadnych dowodów, ani chociażby legend i podań. Mimo to jestem przekonany, że kto jak kto, ale Jacek Komuda mógłby i dwie setki takich odnaleźć, bo Polska warchołem stała przez wiele stuleci, ale nie o to chodzi, aby ich tu wszystkich wypunktować, lecz zebrać tych najbardziej „zasłużonych". Nazwiska całkiem znane się tu pojawiają, bo i któż z nas nie słyszał o Bezprymie, Daniłowiczu, Szczęsnym, Koniecpolskim, Kossakowskim, Ligęzie, Mniszchównej, Potockim, Zborowskich, Radziwiłłach, czy Stadnickich i Wiśniowieckich. A to przecież tylko wierzchołek góry lodowej.

Gdyby zebrać ich wszystkich do kupy i trzymać mocno za mordy, ta wataha rozbiłaby nie jedną armię kilkukrotnie większą od ich połączonych wojsk, a i nie jedno mocarstwo padłoby do ich stóp. Nie było bowiem chyba drugiego takiego państwa w tej części świata, które mogłoby się poszczycić aż tak wieloma swawolnikami, gotowymi na wszystko. Pamiętać jednak należy, że nie byli to idioci, większość z nich miała łeb na karku, choć część z nich straciła go w końcu za swe występki. Jak choćby Samuel Zborowski, który czekanem ubił Andrzeja Wapowskiego, spiskował z Habsburgami i groził zamachem na króla Stefana Batorego. W końcu się doigrał i 26 maja 1584 został ścięty, mimo wielu protestów możnowładców.

To tylko mój lakoniczny zarys tej postaci, bo ciekawiej opowiada Komuda, który nie ma chyba sobie dzisiaj równych w opisywaniu Polski szlacheckiej.



Dawne księgi sądowe przechowały pamięć o kilkunastu niewiastach, które w ogóle nie mieszczą się w schemacie spokojnej białogłowy "przy mężu". Zapisały się one w dziejach jako zawzięte awanturniczki, z szablą w ręku zajeżdżające sąsiadów, toczące spory i urządzające awantury. Postacie pań takich jak Felicjana Stadnicka, Teofila Chmielecka, Zofia Polska czy wreszcie Anna Chrzanowska, zwanych w młodszym wieku wilczycami kresowymi, a pod koniec życia herod-babami, nie mają odpowiedników w kulturze zachodniej. Tylko w dawnej Polsce pojawił się typ wojowniczki-amazonki wsiadającej na koń.

Świetna jest to publikacja, a Jacek Komuda potwierdza, że cały czas jest w formie. Bez względu na to, czy pisze nową powieść, czy podrasowuje wcześniej już wydaną.

W książce tej znajdziemy również szereg wspaniałych ilustracji autorstwa Huberta Czajkowskiego, Andrzeja Łaski oraz Pawła Zaręby.

Warto poznać warcholską stronę Polski i w ogóle warto tę książkę mieć u siebie. Jako pisarz mam duży sentyment do takiej formy, jaką przedstawił tu Komuda, bo jest to swego rodzaju wypadowa do postaci, które chciałbym stworzyć w swoich książkach i dzięki Warchołom... mogę wzorować się na tych "szaleńcach" powołując do życia bohaterów moich książek, którzy nosić będą w sobie pewne cechy ludzi opisywanych przez Jacka Komudę.

87 rozdziałów, a każdy z nich poświęcony innej postaci; wszystko w porządku alfabetycznym. Bardzo dobra książka historyczna. Co do języka i stylu, jakim Komuda operuje, nie będę nawet nawiązywał, bo wszyscy wiemy, że pisarz ten ma niebywały talent, któremu trudno zaprzeczyć.

Tak sobie myślę, że może Autor i Wydawca zdecydują się kiedyś na jakieś "speszal edyszyn" tej książki, w formie dużego kolorowego albumu, ze zdjęciami i kolorową grafiką dużego formatu. Taki album byłby nie lada gratką dla miłośników historii Polski i twórczości Jacka Komudy. Ale zanim to nastąpi (jeśli w ogóle), możemy sięgnąć po tę publikację i cieszyć się z tego, że Autor zdecydował się na "update" pierwotnej wersji.

Jak dla mnie ta książka to prawdziwy sztos! Tym bardziej, że Hultaj lubi czytać o innych hultajach...


Innym razem z kolei Radziwiłł opowiadał, jak to przebywając w Chorwacji, postanowił zaatakować turecką fortecę. Jednak w czasie szturmu miał przykry wypadek: pocisk armatni oberwał jego koniowi obie tylne nogi. Ale Radziwiłł nie byłby Radziwiłłem, gdyby nie poradził sobie i w takiej sytuacji. Panie Kochanku dał bowiem tak mocno ostróg koniowi, że ów na dwóch pozostałych, przednich nogach wskoczył na wał. A tam już pan Stanisław w pół pacierza wyrąbał całą załogę.

Ta książka to doskonały przykład tego jak powinno przedstawiać się historię Polski. Przerażający obraz szlacheckiej Rzeczypospolitej.

- Lubimyczytac.pl -


Napisane z gracją i fantazją godną XVII wiecznych Panów Braci

- nakanapie.pl -


Po lekturze nie będziemy mieć wątpliwości, dlaczego więcej wśród nas Bohunów niż Skrzetuskich

- wyborcza.pl -


Foto: Archiwum Fabryki Słów

JACEK KOMUDA

Zawodowy pisarz i historyk. Specjalizuje się w dziejach Rzeczypospolitej szlacheckiej. Autor powieści historycznych, marynistycznych oraz zbiorów opowiadań. Znawca kultury sarmackiej. Jako jeden z nielicznych ludzi pióra uczestniczy w rekonstrukcjach historycznych jako XVII-wieczny polski husarz, pancerny i lisowczyk. Na własnym koniu przejechał pół Polski, spory kawałek Ukrainy i jeszcze większy Karpat Wschodnich. MIeszka w zrekonstruowanym dworze. Jego dzieła, bez przerwy wznawiane, sprzedały się w łącznym nakładzie pół miliona egzemplarzy i cieszą się ogromną popularnością wśród polskich czytelników. Wierny prawdzie, nie stroni od brutalnych, mocnych kart historii. Inaczej niż Sienkiewicz woli pisać ku przestrodze niż ku pokrzepieniu serc. Wskrzesza dawne obyczaje, postaci, zapomniane miejsca. Bohaterowie to ludzie miotani namiętnościami, a nie papierowe ideały. Najważniejszym celem, jaki stawia sobie autor, jest przybliżenie i spopularyzowanie wśród czytelników historii Rzeczypospolitej szlacheckiej.


Tytuł: Warchoły, złoczyńcy i pijanice. Czyli spis hultajów z czasów Rzeczypospolitej szlacheckiej.

Autor: Jacek Komuda

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data wydania: 29 października 2021

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Projekt okładki: Paweł Zaręba | Black Gear

Grafika na okładce: Dark Crayon

Ilustracje: Hubert Czajkowski, Andrzej Łaski, Paweł Zaręba

Liczba stron: 580

ISBN: 978-83-7964-278-6















PATRONI MEDIALNI KSIĄŻKI:


POLECAMY RÓWNIEŻ TEGO WYDAWNICTWA:

"Mózg jest jak piec – żeby zaczął dobrze buzować, trzeba sypać opał. Podtrzymywać płomień. W moim piecu przez całą młodość tlił się zawilgły torf. Ale dmuchałem na niego z całej siły."

Tym razem nie będzie przygód Jakuba Wędrowycza, ale dowiecie się wiele o śladach przeszłości pozostawionych w wojsławickiej szopie. Zamiast kolejnej zagadki dla Roberta Storma będzie wspomnienia Michaela Jacksona na warszawskim Kole. Doktor Skórzewski będzie musiał ustąpić miejsca opowieści o Muminku, który poszedł do pracy w fabryce luster...







www.fabrykaslow.com.pl www.hultajliteracki.pl #jacekkomuda #fabrykaslow #warcholyzloczyncyipijanice #spishultajow #hultajliteracki #recenzja #historia #literaturapolska #rzeczpospolitaszlachecka #wydawnictwofabrykaslow

ZAPRASZAMY DO WSPÓŁPRACY AUTORÓW I WYDAWCÓW •ZAPOWIEDZI• •PROMOCJE• •PREMIERY• •RECENZJE• •WYWIADY• •PATRONAT MEDIALNY•

46 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page