Występ w programie „Saturday Night Live”, gdy podarła zdjęcie Jana Pawła II był w jej życiu przełomowy. Wybuczano ją na kolejnym koncercie, przerwała trasę promocyjną, zapowiedziała koniec kariery i przeszła jedno z wielu załamań nerwowych. Sinead O’Connor pisze emocjonalnie i często całkowicie niepoprawnie politycznie. Przekonuje, że jej wolno, bo i tak ma status „wariatki”.
Na jej piosenkach wychowało się moje pokolenie, choć większość kojarzy dzisiaj tylko jeden utwór. Kto miał dostęp do MTV w latach 80. i 90., ten wie, że było tego dużo więcej. Osiągnęła szczyt, o jakim wielu muzyków może dzisiaj jedynie marzyć, ale faktem niepodważalnym jest to, że dane jej było błyszczeć w czasach, w których muzyka była najpotężniejszym z kulturowych ekspresji i doznań. Prince, Guns 'n' Roses, George Michel, Phil Collins, Michael Jackson, Madonna... wymieniać można by godzinami. To były czasy, kiedy muzycy byli bogami; to były czasy, kiedy muzyka święciła największe triumfy, a Sinéad O'Connor stała na szczycie i wydawało się, że nic i nikt jej nie strąci z tego obszernego, mogącego pomieścić wiele gwiazd tronu. Niestety zrobiła to sama
O'Connor swoimi ekscesami. Dzisiaj opinia publiczna podeszłaby do nich zupełnie inaczej, ale nie wtedy, nie w tamtych czasach, kiedy papież był jedną z najważniejszych osób na świecie; kiedy religia stała na równi z rock and rollem.
Tak, to były szalone czasy muzyki i religii, a jedno z drugim jakoś zgrabnie się splatało i to na całym świecie. Dzisiaj religia przechodzi ogromny kryzys, bez wątpienia sama jest sobie winna. Ale i muzyka nie jest już taka, jak wtedy i tu winy należy doszukiwać się w zupełnie czymś innym. Czytając biografie muzyków mojej młodości, dostrzegam jeden wspólny mianownik: pieniądze nie grały roli, ważne było życie na pełnej petardzie, ważne było spełnienie zawodowe... a kasa? Stanowiła "fajny" dodatek. Potem przyszedł czas turbokomsuncjonizmu i wszystko się popierdoliło. Religia stała się synonimem obciachu, a obciachowa muzyka synonimem kariery. Religii mi nie szkoda, ale tamtej muzyki bardzo. Nigdy już nie będzie takiej ekipy, jak w latach 80-90., pozostały więc tylko wspomnienia.
Nie pamiętam nic ponad to, co przekazałam mojemu wydawcy. I niż to, co osobiste, oraz to, co pragnę zapomnieć. Zresztą to wszystko, czego nie jestem w stanie przywołać, zapełniłoby dziesięć tysięcy bibliotek, więc pewnie na jedno wychodzi, czy to pamiętam, czy nie.
Pierwszą część „Wspomnień” Sinéad poświęca dzieciństwu, zwłaszcza trudnym relacjom z matką, która każe jej rozbierać się do naga i bije aż się zmęczy. Przez nią Sinéad zaczyna też kraść. Trafia w końcu do domu ojca i macochy, którzy choć się starają, nie potrafią do niej dotrzeć. Przekazują ją pod opiekę zakonnic. Przepustką do lepszego świata staje się debiutancki album, gdy jako młodziutka artystka, na swoich warunkach, odnosi wielki sukces.
Czy dzieciństwo miało wpływ na to, kim stała się w życiu dorosłym? Głupie pytanie, prawda? Nie do końca, bo muzykiem byłaby bez względu na wszystko, tak się przynajmniej wydaje, kiedy czyta się pierwszą część. Tu inne pytanie powinniśmy postawić: jakim muzykiem by była, gdyby dzieciństwo było spokojne i pełne miłości?
Axl Rose powiedział kiedyś, że gdyby miał piękne dzieciństwo, nie byłby tak charyzmatycznym frontmanem i pewnie śpiewałby rzewne piosenki, których nikt by nie słuchał. Z Sinéad wydaje się nieco inaczej; mimo że jej muzyka jest genialna, co nie podlega dyskusji, to pewnie więcej byłoby w niej radości, gdyby dzieciństwo miała wzorcowe. Paradoks polega na tym, że gdy prześledzicie życiorysy największych muzyków tamtych czasów, okaże się, że wszyscy oni mieli skrzywione dzieciństwo i być może nie dotarliby ze swoją muzyką na szczyt, gdyby było inaczej.
Sinéad nie owija w bawełnę, już na wstępie punktuje swoją matkę, przez którą przechodziła piekło i którą za wiele niepowodzeń życiowych obwiniała. Z ojcem też nie było łatwo, choć ta historia potoczyła się inaczej.
Ta część książki jest bardzo osobista, ale i ciekawa, bo tu nie tylko pojawiają się rodzice, rodzeństwo i babcia, ale też Elvis Presley, który być może był punktem zwrotnym w życiu artystki, a szczególnie TEN jeden moment...
Mnóstwo ludzi mówi, że podarcie zdjęcia papieża przetrąciło moją karierę. Ja to odbieram inaczej. Mam poczucie, że przetrąciło ją nagranie piosenki, która znalazła się na pierwszym miejscu list przebojów, a podarcie zdjęcia naprowadziło mnie z powrotem na właściwy kurs.
Trudne dzieciństwo i nieprzepracowane traumy nie dają jednak o sobie zapomnieć. Ma niespełna 21 lat, kiedy na świat przychodzi jej pierwszy syn i bierze ślub. Później urodzi jeszcze trójkę dzieci i tyle samo razy wyjdzie za mąż, choć już nie za ojców swoich dzieci. Dorosłej Sinéad – matce i wiecznie poszukującej artystce, poświęcona jest część druga książki.
W dorosłe życie weszła bardzo szybko. Bardzo szybko została też jedną z najjaśniejszych gwiazd ówczesnej muzyki. Mówił o niej cały świat, teksty piosenek chcieli pisać dla niej wszyscy. Najsłynniejszy jej utwór (Nothong Compares 2 U) napisał i skomponował przecież Prince, którym Sinéad gardzi za to, co jej zrobił. Zresztą ten rozdział jest mocno szokujący, bo obnaża "Księcia" i czyni go w moich oczach świnią, chamem i prostakiem.
Tak samo, jak szybko wspięła się na szczyt, tak samo szybko z niego spadła. Dlaczego? Coś nie zagrało i choć artystka w swojej książce wydaje się szczera, to jednak odnoszę wrażenie, że pewne wątki pozostawia niedopowiedziane. Zresztą przyznam szczerze, że i owszem, książka bardzo ciekawa, ale nieco zdawkowa, jakby na wyrywki. Cóż, myślę, że to już nie jest ta sama Sinéad O'Connor, która darła zdjęcie papieża; która rzucała bluzgami w publicznej telewizji. To nie jest już ta pewna siebie zadziora, choć jak czyta się tę książkę, to odnieść można wrażenie, że nigdy nie była osobą pewną siebie, a ten jej cały image to tylko gra pozorów.
Czy upadek był bolesny? Artystka nie przyznaje się do tego, choć między słowami można wyczytać, że gdyby mogła cofnąć czas, wiele rzeczy zrobiłaby inaczej.
Ta część książki jest najciekawsza, bo dotyka dorosłej i świadomej artystki, która nagle staje się obiektem ataku mediów, innych artystów, polityków, a nawet swoich fanów. O co chodzi? Przeczytacie sami, a ja podpowiem tylko, że jedną z istotnych osób w tym całym bajzlu okazał się MC Hammer.
Nie ma tu jednak wyłącznie zła, O'Connor naświetla również jasne strony swojej kariery, przedstawia ludzi, którym wiele zawdzięcza, choć chwilę później wraca do tych, którym najchętniej skopałaby dupę.
Ta część książki to świetna kontra do obrazka, który widzieliśmy dawno temu (1984) w teledysku do utworu Do They Know It’s Christmas?. Bob Geldof ściągnął do jednej piosenki największych z największych, potem takie akcje powtarzane były wielokrotnie, a nam utrwalił się obraz sielanki, czyli muzyków, którzy są dla siebie przyjaciółmi, kochają się i cały świat, bla, bla, bla... Otóż nie, książka Sinéad O'Connor dobitnie pokazuje, jakie kurewstwo dzieje się na zapleczu sceny muzycznej.
Nikt mnie nigdy nie zapytał, o czym marzę. Wszyscy tylko wściekali się na mnie, że nie jestem tym, czego ode mnie oczekują.
Część trzecia to przewodnik po dotychczasowej twórczości O’Connor oraz zapowiedź nowej, możliwe że ostatniej płyty. Sinéad O’Connor napisała „Wspomnienia”, by odzyskać kontrolę nad swoim życiem i sprawić, żeby jej głos był nie tylko usłyszany, ale przede wszystkim zrozumiany. Może też, żeby wytłumaczyć się ze swojego postępowania, ale myli się ten, kto sądzi, że będzie za cokolwiek przepraszać.
Jeśli chcesz wiedzieć, które utwory są dla Sinéad O'Connor ważne, jak powstawały, w jakich okolicznościach i do których wydarzeń na świecie się odnoszą, to jest to właśnie ta część książki, w której O'Connor zaspokoi Twój głód wiedzy. Opowiada tu również o artystach, którzy byli dla niej inspiracją, o ludziach, którzy są jej bliscy, o wydawcach, scenie muzycznej i kulisach kolejnych płyt. Wraca też jednak do wydarzeń z lat 1992-2015 i opowiada o latach kolejnych; o załamaniu nerwowym, o samotności, o ośrodkach terapeutycznych i leczeniu. Bardzo duży rozstrzał emocjonalny w tej części książki. Na koniec Sinéad pisze bardzo emocjonalny list do ojca i epilogiem komentuje czas pandemii. Tak zamyka się historia jednej z najbardziej wpływowych kobiet przełomu lat 80. i 90., jednej z najlepszych artystek wszech czasów. Gdyby ta książka wyszła nieco później, pewnie O'Connor odniosłaby się także do tego, co spotkało ją kilka dni temu (08/01/2022), jednak cytując klasyka: "Całe życie przed nią". Nie jedno jeszcze się wydarzy, co warte będzie opisania, mnie natomiast nie bardzo to interesuje, wolę czytać o sprawach okołomuzycznych, a tych we Wspomnieniach jest całe mnóstwo.
Wspomnienia Sinéad O'Connor to jedna z lepszych książek biograficznych. Czuć w niej szczerość i bezkompromisowość, choć jak już pisałem wcześniej, odnoszę wrażenie, że nie wszystkim piosenkarka chciała się podzielić z czytelnikami. Tak już jednak bywa przy autobiografiach, autorzy zaciągają hamulec ręczny, dlatego biografie artystów pisane przez niezależnych dziennikarzy i bez autoryzacji są najlepsze. Jednak tę książkę oceniam bardzo wysoko i uważam za bardzo dobrą i ciekawie napisaną.
Rozdziały są krótkie jak zwrotki, a refrenem powracająca choroba psychiczna.
Bardzo ciekawe wspomnienie najpiękniejszych lat w muzyce popularnej, a w tle Irlandia, Anglia i Stany Zjednoczone tamtych dni. Powrót do przeszłości, której nie da się porównać z niczym innym.
Jestem zszokowana. I oburzona, że [Prince] potrafi tak źle traktować swojego własnego brata. Mówię to, a biedny Duane wymyka się z pokoju. Robi się gorąco.
"Tak dobre, że będziecie chcieli przeczytać dwa razy."
- The Independent -
"O'Connor to autoironiczna, pragmatyczna i bystra obserwatorka. Na dodatek zabawna."
- The Guardian -
FOTO: Archiwum muzyka.fandom.com
Sinéad O'Connor
(8 grudnia1966 w Dublinie) – irlandzka wokalistka, kompozytorka i autorka tekstów piosenek. Debiutowała w latach 80. z zespołem In Tua Nua, natomiast karierę solową rozpoczęła w 1986. Jej największy hit to „Nothing Compares 2 U” (1990), cover piosenki napisanej przez Prince’a, który następnie zaaranżował utwór specjalnie dla niej. Na początku września 2017 podała do publicznej wiadomości informację o zmianie imienia i nazwiska na Magda Davitt. Z kolei pod koniec października 2018 poinformowała o konwersji na islam i zmianie imienia na Shuhada.
Tytuł: Wspomnienia
Autor: Sinéad O'Connor
Wydawnictwo: Agora
Kategoria: Biografia/Autobiografia
Data wydania: 27.10.2021
Tytuł oryginalny: Rememberings
Tłumaczenie: Katarzyna Majkowska
Premiera: Czerwiec 2021
Projekt okładki: Elżbieta Wastkowska (na podstawie projektu Marka Robinsona)
Liczba stron: 376
Oprawa: Twarda
Format: 155 x 235 mm
ISBN: 978-83-268-3787-6
E-BOOK (MOBI / EPUB)
POLECAMY RÓWNIEŻ TEGO WYDAWNICTWA:
Prawdziwa historia genialnego przestępcy i cyfrowego imperium zbrodni.
Evan Ratliff spędził cztery lata ścigając Le Roux i jego kompanów na całym świecie. Przeprowadził setki wywiadów i dotarł do tysięcy dokumentów. Rezultatem tego śledztwa jest porywająca, bezprecedensowa historia cyberkryminalisty...
#wspomnienia #rememberings #sineadoconnor #wydawnictwoagora #biografia #kulturalnysklep #autobiografia #agora #hultajliteracki #historia
ZAPRASZAMY DO WSPÓŁPRACY AUTORÓW I WYDAWCÓW
•ZAPOWIEDZI•
•PROMOCJE•
•PREMIERY•
•RECENZJE•
•WYWIADY•
•PATRONAT MEDIALNY•
+48 698 800 944
Comments