Gdyby wskrzesić dzisiaj Tyrmanda, Wojewódzki musiałby przejść na emeryturę, większość żyjących pisarzy przestałaby pisać, wstydząc się swoich książek, a Dehnel straciłby status jedynego dandysa Polski XXI wieku. Wydawcy zabijaliby się o to, aby wydawać jego książki, gazety i czasopisma zapłaciłyby każdą kwotę, aby móc udokumentować choć jeden dzień z Jego życia, a tłumy czytelników waliłyby drzwiami i oknami na spotkania autorskie z Tyrmandem, chcąc choć przez chwilę ujrzeć go na własne oczy.
Czy Tyrmandowi podobałaby się dzisiejsza Polska? Z pewnością, choć umiałby znaleźć również jej złe strony i wciąż trafnie komentowałby rzeczywistość, bo oko miał bystre, umysł błyskotliwy, a język niebywale cięty. Był człowiekiem z polotem geniusza, finezją galanta i gracją chama, i to czyniło go wielkim. Jednak wielkość jego, to nie tyle drzazga w oku ówczesnej władzy, ile solidnych rozmiarów belka i za tę belkę musiał słono płacić przez całe życie. Gdyby wiedział, jaką stanie się legendą po śmierci, pewnie niczym Walt Disney kazałby się zamrozić, zanim umarł. Takich jak On było niewielu w całej historii tego kraju. Nie ujmując żadnemu z Wielkich, zdawać by się mogło, że najpierw pojawił się Boy-Żeleński, a po nim nastała era Tyrmanda. Nikt wcześniej i nikt później nie był tak bezczelnym geniuszem, jak ci dwaj.
Od pierwszego wydania tej książki upłynęło ponad ćwierć wieku. Zmieniła się Polska, zmieniła się Ameryka, zmieniła się pamięć o Leopoldzie Tyrmandzie. Może nawet więcej - zmienił się obraz samego Tyrmanda. Legenda playboya, który nie zaakceptował narzuconego Polsce ustroju, chcąc żyć na własnych warunkach nawet za cenę odrzucenia przez środowisko, bezrobocia i biedy, zmieniła się w mit TEGO, KTÓRY WIEDZIAŁ.
Czy można napisać o Tyrmandzie więcej, niż On sam napisał o sobie? Wydawać by się mogło, że nie, jednak Mariusz Urbanek udowodnił tą książką, że można, a nawet trzeba. Kto się interesuje Leopoldem Tyrmandem i jego spuścizną, ten wie, że książka Urbanka jest książką kultową, a kto tego nie wie, musi braki nadrobić. Wystarczy powiedzieć, że przecież kto jak kto, ale Urbanek jest biografem znakomitym i wie, jak "ugryźć temat". Nie tylko przedstawia portret genialnego pisarza, buntownika i krytyka życia codziennego, ale też kreśli wyśmienity obraz czasów, w których Tyrmandowi przyszło żyć. Całość tworzy mini serial o potężnym ładunku emocjonalnym, ale żeby te emocje z książki wyciągnąć, należałoby przede wszystkim zrozumieć, po co ta książka powstała. Nie pytaliśmy nigdy o to Autora, ale zgadujemy, że zamysł był jeden - odczarować Tyrmanda, jako symbol przeszłości i zainteresować nim kolejne pokolenia, bo Tyrmand to przecież nie byle pismak, któremu marzyła się sława za wszelką cenę, Tyrmand to znacznie więcej niż pisarz i felietonista, jakich było wtedy wielu, a jakich dzisiaj jest całe mrowie, to... Kazimierz Deyna polskiej literatury, a nawet literacki Louis Armstrong, który zamiast trąbki opanował do perfekcji pióro. Wielu z was pokręci nosem na te porównania, ale nie potrzebnie, bo wystarczy zestawić ze sobą biografie wszystkich tych panów, aby dostrzec wiele podobieństw. Każdy z nich był wirtuozem, każdy z nich jest legendą i każdy z nich miał swoją ciemną stronę, bez której jasna strona nie miałaby racji bytu.
Nie jest to typowa biografia i prawdę mówiąc, nie wiem, czy to w ogóle jest biografia. To raczej pamiętnik lub nawet "wspomniętnik" o człowieku, który stał się legendą już za życia, a po śmierci wciąż nie pozwala o sobie zapomnieć.
Leopold był młodym człowiekiem, który chciał się bawić. Lubił jazz i panienki, a poza tym jeszcze chciał się wyróżniać, więc postanowił być katolikiem - wspomina Koźniewski. To był katolicyzm na pokaz, uważa, który nijak miał się do tych nastoletnich panienek, które Tyrmand deprawował na swoim tapczanie w Ymce.
Urbanek zebrał historie o Tyrmandzie od ludzi, którzy go znali, a zatem nie są to dywagacje, jakim był, czy ewentualnie mógł być człowiekiem, ale jasno nakreślona osobowość pisarza, który chciał żyć i czuć wolność pełną piersią; chciał kochać i być kochanym; chciał być doceniony za swoją pracę i cenił sobie przyjaźnie, dzięki którym doświadczył życia, o jakim wielu z nas mogłoby tylko marzyć. Długo będziemy musieli czekać na kogoś takiego jak On, a niewykluczone, że już nigdy nikt Tyrmandowi nie dorówna. Jego śmierć zamknęła pewien etap literacki, którego nie da się powtórzyć, jakkolwiek byśmy się starali.
Czytając tę książkę targały mną różne odczucia, raz Tyrmanda kochałem, innym razem go nienawidziłem. Jednak po ostatniej stronie tej publikacji zrozumiałem, jak wyjątkowy był to człowiek, jak wielką dumę w sobie nosił i jak wielki smutek za nią skrywał. Szalenie dobra książka, do której - jestem o tym przekonany - wrócę jeszcze nie raz. Jedno jest pewne, Mariusz Urbanek napisał książkę, która po prostu musiała zostać napisana, bo bez niej wiedza o Tyrmandzie byłaby mocno okrojona. A że Urbanek to klasa sama w sobie, nie może dziwić fakt, że Zły Tyrmand jest książką tak dobrą.
Broniarek mówi, że patrzył na Tyrmanda ze strachem pomieszanym z podziwem. Tak samo jak wtedy, gdy razem poszli do wytwórni filmów na Puławskiej na specjalną projekcję dla członków Klubu Dziennikarzy Filmowych. Pokazy były wyłącznie dla uprzywilejowanych, bo niektóre z filmów wchodziły później na ekrany, inne nie. Wtedy pokazywano jakąś wielką defiladę w ZSRR, imponującą, ze sportowcami, pięknymi dziewczynami i jeden Bóg wie czym jeszcze. Wszyscy byli zachwyceni, także Broniarek. Tylko Tyrmand głośno się skrzywił: Bizancjum.
Witold Gombrowicz napisał o nim: "Tyrmand! Talent! (...) jest najdoskonalszą kontynuacją naszej romantycznej poezji, on przejął jej pióropusz, on pisze jej ciąg dalszy, ale już na miarę nowej historii: proletariackiej". Jarosław Iwaszkiewicz miał Złego za Trędowatą PRL-u, a Andrzej Kijowski uznał, że Tyrmand do Balzac dla gówniarzy. Krzysztof Teodor Toeplitz mówi o nim: "prawodawca wszech obyczajów", a Zygmunt Katyński - "ymkowski jebus".
Zły Tyrmand Mariusza Urbanka to swoisty rewers słynnego Dziennika 1954 Leopolda Tyrmanda, legendy polskiego jazzu, socjalistycznego playboya, enfant terrible swingujących lat pięćdziesiątych PRL. Człowieka, który dla części swego środowiska był moralnym drogowskazem, który wydał komunizmowi walkę na polu, na którym siermiężny i nudny ustrój czuł się całkowicie bezradny, jednym z niewielu, którzy mieli odwagę odmówić kolaboracji z reżimem, dla reszty tylko niepoważnym bikiniarzem.
Z autorem rozmawiali ludzie, których wcześniej opisał już sam Tyrmand, między innymi Barbara Hoff, Alina Janowska, Agnieszka Osiecka, Irena Szymańska, Stefan Kisielewski, Zygmunt Kałużyński, Szymon Kobyliński, Eryk Lipiński, Ludwik Jerzy Kern, Tadeusz Konwicki, Zdzisław Najder, Bohdan Tomaszewski i Jan Józef Szczepański. W książce opisują swe spotkania z Tyrmandem ludzie, którzy byli pierwowzorami bohaterów najgłośniejszej powieści łotrzykowskiej PRL – Zły, oraz Bogna, legendarna polska Lolita z Dziennika 1954. Ich opowieści składają się na portret człowieka, który stał się symbolem swojego pokolenia.
"Tyrmand jako pisarz miał odwagę, której brakuje dzisiaj nam wszystkim. Geniusz niedościgniony i nieposkromiony gieroj. Intelektualny kamikadze."
- Ivo Vuco | pisarz, dziennikarz, krytyk literacki -
To, co mówiono i jak traktowano Tyrmanda, było rodzajem walki politycznej (...). Wszyscy wiedzieli, że jest antykomunistą. On i Kisiel. Więc trzeba było zrobić z Kisiela starego błazna, a z niego bikiniarza.
MARIUSZ URBANEK
(ur. 18 października 1960) - polski pisarz, publicysta. Ukończył studia prawnicze na Wydziale Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. W latach 1983-1990 pracował w "tygodniku itd", później w "Przeglądzie Tygodniowym" (1990-1991) i "Wprost" (1992-1993). W latach 1994–2005 był reporterem w tygodniku "Polityka", od 2007 do 2011 redagował "Wieżę Ciśnień", reporterski dodatek wrocławskiej "Gazety Wyborczej", i kierował w niej działem kultury. W latach 2007-2008 publikował felietony w "Gazecie Giełdy Parkiet". Obecnie kieruje działem publicystyki i historii we wrocławskim miesięczniku "Odra", gdzie od 1990 roku publikuje także stały felieton pt. stan przejściowy. Od roku 2012 kieruje Gabinetami Świadków Historii w Muzeum Pana Tadeusza Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Był współtwórcą, zastępcą redaktora naczelnego, a później współpracownikiem "Tygodnika Internetowego TIN", który ukazywał się w latach 2001-2004, a w roku 2005 współtworzył i był zastępcą redaktora naczelnego Tygodnika Dolnego Śląska „Piątek”. W latach 1997-2001 współtworzył cykliczny program telewizyjny „Jestem” (rozmowy z wykonawcami tzw. piosenki środka); kilkadziesiąt godzinnych audycji zrealizowanych zostało dla TV Polonia i Programu II TVP. W 2015 jego książka pt. Genialni. Lwowska szkoła matematyczna (Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2014) została nominowana (w kategorii humanistyki i literatury pięknej) do Nagrody Literackiej i Historycznej Identitas. W 2017 książka Makuszyński. O jednym takim, któremu ukradziono słońce zwyciężyła w plebiscycie widzów TVP Kultura na „Najgorętszą książkę lata”. W 2018 ta sama książka zdobyła (ex-aequo) Nagrodę Literacką Zakopanego. W 2019 książka Genialni. Lwowska szkoła matematyczna została wydana w języku ukraińskim Геніальні. Львівська математична школа.
Tytuł: Zły Tyrmand
Autor: Mariusz Urbanek
Wydawnictwo: Iskry
Data wydania: 11 / 02 / 2020
Premiera: 1992
Oprawa: twarda z obwolutą
Wydanie: III
Opracowanie graficzne: Andrzej Barecki
Format: 150 x 235 mm
Druk: Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca
EAN: 9788324410576
Okładka: Twarda z obwolutą
Ilustracja na obwolucie: Marek Szyszko
ISBN: 978-83-244-1057-6
ISBN e-publikacji: 978-83-244-1065-1
Korekta: Zuzanna Henel
Liczba stron: 290
Opracowanie indeksu: Zuzanna Henel
POLECAMY RÓWNIEŻ TEGO WYDAWNICTWA:
Legendarna już za życia. Inteligentna i wrażliwa artystka, niekwestionowana królowa polskich desek teatralnych. Debiutowała na prowincjonalnych galicyjskich scenach, by pełnię swego talentu zaprezentować przed publicznością za Oceanem. Helena Modrzejewska do dziś w równym stopniu zachwyca, co intryguje: czy była nieślubną córką księcia Władysława Sanguszki? Jej fascynujące życie, rozpięte pomiędzy dwa kontynenty, Europę i Amerykę, pełne jest zagadek, domysłów i mitów. Na wskroś piękna, na wskroś tajemnicza... WIĘCEJ O KSIĄŻCE
#mariuszurbanek #leopoldtyrmand #zlytyrmand #wydawnictwoiskry #iskry #czytajcieksiazkiiskier #biografia #pamietnik #wspomnienia #hultajliteracki #recenzja #haloradio #halotusieczyta
ZAPRASZAMY DO WSPÓŁPRACY AUTORÓW I WYDAWCÓW
•ZAPOWIEDZI•
•PROMOCJE•
•PREMIERY•
•RECENZJE•
•WYWIADY•
•PATRONAT MEDIALNY•
+48 698 800 944
Comments